Po trudnych miesiącach potrzebowałam ja i mój mąż który mnie wspierał wypoczynku ale stan mojej mamy która w maju przeszła poważną infekcję ( cudem nie skończyło się na szpitalu, chociaż lekarka nalegała uważają, że moja decyzja pozostawienia mamy w domu była nieodpowiedzialna), nie był dobry i nie mogłam ją zostawić samej. A nie możemy liczyć na pomoc rodziny..
Kiedy zbliżał się czas mojego planowanego urlopu nie miałam nadziei na wypoczynek. I wtedy pomoc przyszła ze strony młodszego syna, który nie mieszka z nami ale z racji studiowania miał wakacje.
Zobowiązał się, że zajmie się dziadkami, będzie im przygotowywał posiłki, sprzątał i dotrzymywał towarzystwa. Zatrudniliśmy opiekunkę, która 2 razy dziennie miała pomagać mamie w czynnościach higienicznych i w razie czego była pod telefonem. Dzięki temu mogliśmy wyjechać i się zresetować. Każdy dzień był darem, liczyłam się z tym, że jeśli coś się wydarzy to będziemy musieli wracać następnego dnia.. na szczęście nic takiego się nie stało a po tygodniu syn namówił nas byśmy jeszcze zostali kilka dni... to był dla nas dar! Mama była szczęśliwa, że mogliśmy wyjechać a przy okazji cieszyła się z obecności wnuka...Przez pierwsze 2 dni głównie spałam i patrzyłam na przyrodę, która działa na mnie wyciszająco, kiedy tylko pozwalała aura pływałam śmiejąc się , że stosujemy krioterapię kąpiąc się przy temperaturze 19-21st C.
Dla mnie takie chwile są jedynymi kiedy mogę chwycić za jakąś robótkę, w domu niestety już nie mam na to czasu. A najszybciej wyszywa sie na tym co nie potrzeba potem ,,obrabiać,,. Piękno otaczającej przyrody sprawiło, że sięgnęłam po kolejną kurtkę. Spacerując, zbierając moje ukochane polne kwiaty z których robiłam bukiety, układałam w głowie wzór haftu.
Kwiaty to cudowny temat dla każdego artysty, malować nie potrafię więc realizuję swoje pasje w hafcie 😄
Takie bukieciki są bardzo ulotne, ale zostają na szczęście zdjęcia, które potem służą jako wspomniane wzory...
Czyż ten bukiet nie jest piękny ! :)
Po burzy drzewko które się złamało i przewróciło a często w tym miejscu rozkładaliśmy koc...
Mieliśmy dużo szczęścia...
Nie mamy szczęścia jeśli chodzi o pogodę, ale w zaistniałej sytuacji nie narzekałam tylko cieszyłam się z każdego dnia wypoczynku. Zabierałam kurtkę ze sobą i wyszywałam na niej kwiaty, które podpowiadała mi wyobraźnia.
Tutaj nic nie było zaplanowane :) pełen spontan !
Kiedy było bardzo zimno gospodarze rozpalali ogień w kominku i piekliśmy kiełbasę.
Pewnego razu mieliśmy gościa, ktoś uporczywie domagał się wejścia przez okno :)
Niestety nie byłam zbyt gościnna i nie wpuściłam go do pokoju 😉 za to długo podziwiałam, myslę, że domagał się umieszczenia swego wizerunku na katanie ... może kiedyś..
Wymyśliłam sobie Ważkę, ale nie byłam pewna czy zdążę ją tam umieścić... wyszyłam ją ostatniego dnia pobytu, wieczorem na ostatnia chwilę.
Katana powędrowała do nowej właścicielki..
Mam nadzieję, że będzie jej długo służyć. Udało mi się jeszcze skończyć obrazek ale pokażę go w innym poście.
Zostały wspomnienia i plany, które muszę modyfikować.
Udało mi się napisać tego posta po pół roku na komputerze, którego nie włączyłam przez tak długi okres czasu.Jest to czas skradziony, bo powinnam teraz robić inne rzeczy ale uznałam,że muszę się odezwać byście wiedzieli, że żyję ale czasem mi ciężko...
Chcę Wam wszystkim serdecznie podziękować za komentarze, dobre słowa pełne otuchy i obecność na tym blogu. Do następnego razu ❤